Smacznego!

Odkąd pamię­tam, mam ocho­tę zabi­jać gdy sły­szę “Smacz­ne­go!”. Nie­sa­mo­wi­cie mnie to draż­ni. Moż­na by zało­żyć, że to jed­na z moich fana­be­rii ale na szczę­ście tak nie jest.

Mówie­nie “smacz­ne­go” gdy zoba­czy­my kogoś kto je, albo przed roz­po­czę­ciem wspól­ne­go posił­ku to kom­plet­na głu­po­ta. Dla­cze­go?

 

Zacznij­my od defi­ni­cji ter­mi­nu “Savo­ir-vivre”:

Savo­ir-vivre b [wym. sawu­ar wiwr] — zasa­dy wła­ści­we­go zacho­wa­nia się w towa­rzy­stwie

— Słow­nik języ­ka pol­skie­go, www.sjp.pwn.pl

I jesz­cze taki frag­ment:

War­to nad­mie­nić, że savo­ir-vivre jest uwa­run­ko­wa­ny kul­tu­ro­wo, a więc zna­czą­co róż­ni się od sie­bie w zależ­no­ści od regio­nu świa­ta. Zna­jo­mość zasad savo­ir-vivre jest jed­nym z wyznacz­ni­ków kul­tu­ry oso­bi­stej czło­wie­ka.

— Wiki­pe­dia, www.wikipedia.org

Na pod­sta­wie powyż­sze­go, moż­na by stwier­dzić, że mimo iż “smacz­ne­go” nie poja­wia się wśród zacho­wań zale­ca­nych przez savo­ir-vivre, u nas, tzn. w Pol­sce, jest zwro­tem dozwo­lo­nym, ponie­waż tak się u nas mówi. Jed­nak jest to kom­plet­nie nie­lo­gicz­ne, a w nie­któ­rych sytu­acjach gene­ru­je sytu­acje nie­zręcz­ne lub nawet nie­kul­tu­ral­ne.

 

Dwie naj­bar­dziej dener­wu­ją­ce mnie sytu­acje z uży­ciem sło­wa “smacz­ne­go” to roz­po­czę­cie wspól­ne­go posił­ku oraz jedze­nie wśród innych ludzi np. w pra­cy.

 

W momen­cie gdy na osiem godzin pra­cy mamy 30 minut prze­rwy to zde­cy­do­wa­nie chcę poświę­cić ten czas na odpo­czy­nek i przy­jem­ność w posta­ci zaspo­ko­je­nia gło­du. Dodat­ko­wo, dla pod­kre­śle­nia głu­po­ty tej sytu­acji, dodam, że na taką prze­rwę uda­je się jed­no­cze­śnie sześć­dzie­siąt osób, z cze­go nie wszy­scy jedzą w tym samym cza­sie ale też np idą do toa­le­ty czy na papie­ro­sa. W takim momen­cie spra­wa wyglą­da nastę­pu­ją­co: oso­by któ­re jedzą są mija­ne przez wie­le osób prze­cho­dzą­cych obok, wcho­dzą­cych, wycho­dzą­cych itd. Dla­cze­go więk­szość ludzi, uwa­ża, że jedze­nie prze­ze mnie kanap­ki wypa­da prze­ry­wać mi rado­snym “smacz­ne­go!” ?!

Po pierw­sze, mam gębę peł­ną żar­cia, a deli­kwent bez­pod­staw­nie życzą­cy mi “smacz­ne­go”, ocze­ku­je zazwy­czaj mojej odpo­wie­dzi w posta­ci rów­nie bez­pod­staw­ne­go “dzię­ku­ję”. Ja mam wte­dy szyb­ciut­ko połknąć wszyst­ko żeby mu odpo­wie­dzieć, albo mówić z peł­ną gębą? Oczy­wi­ście ktoś może roz­wią­zać ten pro­blem odpo­wia­da­jąc tyl­ko ski­nie­niem gło­wy ale w ogó­le dla­cze­go kur­wa ja mam się w jaki­kol­wiek spo­sób kon­tak­to­wać z inny­mi ludź­mi wte­dy gdy chcę spo­koj­nie zjeść?!

Po dru­gie, jak już wspo­mi­na­łem, gdy prze­rwę w pra­cy ma np 60 osób i więk­szość z nich zechce mnie ura­czyć sło­wem “smacz­ne­go” to po oko­ło dwu­dzie­stym razie gdy to sły­szę, mam ocho­tę wyjść do ubi­ka­cji, zamknąć się w kabi­nie, usiąść tam, by zjeść spo­koj­nie.

A pew­ne­go dnia nie wytrzy­mam i na wypo­wie­dzia­ne do mnie “smacz­ne­go” w momen­cie gdy będę coś jadł, odpo­wiem z sze­ro­kim uśmie­chem “dzię­ku­ję bar­dzo!” tak, że miła oso­ba życzą­ca mi smacz­ne­go, oraz cała oko­li­ca zosta­nie prze­ze mnie oplu­ta na wpół prze­żu­tym jedze­niem.

 

Dru­gą cie­ka­wą sytu­acją jest wspól­ny posi­łek. Weź­my na przy­kład dwie oso­by rado­śnie robią­ce zaku­py, póź­niej wspól­ne, rów­nie rado­sne, przy­go­to­wy­wa­nie posił­ku i na koniec, na moment przed pierw­szym wbi­ciem widel­ca pada poważ­ne “smacz­ne­go”. I co to ma być? Cze­mu przed wej­ściem do Tesco nie usły­sza­łem “uda­nych zaku­pów”, przed wej­ściem do kuch­ni nie było tek­stu “przy­jem­ne­go goto­wa­nia”, a po kola­cji, w dro­dze do toa­le­ty, nie usły­szę “miłe­go sra­nia”? Dla­cze­go spo­śród tylu eta­pów zwią­za­nych zje­dze­niem, tzn. pod­czas zaku­pów, goto­wa­nia czy całe­go pro­ce­su tra­wie­nia, tyl­ko ten jeden moment, roz­po­czę­cie jedze­nia, wyma­ga według nie­któ­rych, poprze­dze­nia uro­czy­stym zwro­tem “smacz­ne­go!”?

 

Fran­cu­skie “bon appétit” tłu­ma­czo­ne jest przez słow­nik, moim zda­niem błęd­nie, na nasze pol­skie, wkur­wia­ją­ce mnie “smacz­ne­go”. Jed­nak tłu­ma­cząc osob­no “bon” i “appétit’ otrzy­ma­my odpo­wied­nio “dobry” i “ape­tyt”. Czy­li “bon appétit” tłu­ma­czo­ne jako życze­nie komuś “dobre­go ape­ty­tu” przed roz­po­czę­ciem jedze­nia, moż­na potrak­to­wać jako rado­sne życze­nie komuś przy­jem­no­ści z jedze­nia wyni­ka­ją­cej z duże­go ape­ty­tu. Jest to dla mnie w pew­nym sen­sie zro­zu­mia­łe jed­nak wyłącz­nie w sytu­acji, gdy jeste­śmy w rado­snym gro­nie i nawza­jem życzy­my sobie rado­sne­go spo­ży­wa­nia, a nie w sytu­acji, gdy spo­ty­ka­my kogoś kto aku­rat je! Cho­ciaż nadal nie pasu­je mi to, że zwy­kły posi­łek ma być tą wyjąt­ko­wą czyn­no­ścią, któ­ra musi zostać poprze­dzo­na spe­cjal­nym zwro­tem. Rozu­miem jedy­nie, że gdy na począt­ku rado­sne­go przy­ję­cia, wita­jąc gości życzy­my im dobrej zaba­wy, przed par­tyj­ką poke­ra życzy­my komuś powo­dze­nia, przed posił­kiem życzy­my sobie “dobre­go ape­ty­tu”, a po impre­zie życzy­my spo­koj­ne­go powro­tu. Jed­nak pod­kre­ślam, że rozu­miem sto­so­wa­nie tych zwro­tów jedy­nie w sytu­acji gdy jest to jakaś rado­sna sytu­acja, miej­sce gdzie wszy­scy są z przy­jem­no­ścią oraz się lubią i są dla sie­bie mili. Inne oko­licz­no­ści kom­plet­nie nie są dla mnie sprzy­ja­ją­cy­mi warun­ka­mi by życzyć sobie “dobre­go ape­ty­tu” lek­ko popi­su­jąc się zna­jo­mo­ścią fran­cu­skie­go czy ewen­tu­al­nie uży­wa­jąc spo­lsz­czo­ne­go “smacz­ne­go”.

 

Pod­su­mo­wu­jąc: prze­stań wpie­przać się w czy­jąś fizjo­lo­gicz­ną czyn­ność, jaką jest spo­ży­wa­nie, ponie­waż wszyst­kie aspek­ty zwią­za­ne z czyn­no­ścia­mi fizjo­lo­gicz­ny­mi czło­wie­ka, zgod­nie z zasa­da­mi savo­ir-vivre powin­ny być igno­ro­wa­ne.

“Smacz­ne­go” zostaw sobie na miłe i bar­dzo rado­sne chwi­le w gro­nie zna­jo­mych, jed­nak wte­dy przed posił­kiem faj­niej będzie gdy powiesz “A teraz chodź­my się porząd­nie nażreć!”.


Opublikowano